Jednym słowem – rozdźwięk. Tak podsumowałabym mijający, pierwszy rok sprawowania funkcji radnej.
|
Prezentacja moich poglądów w wyborczej ulotce |
Oczekiwania wyrażone w trakcie kampanii wyborczej nie miały szansy na realizację po jej zakończeniu. Deklaracje współpracy szybko trafiły na śmietnik, a przecież aby rozmawiać, trzeba mieć partnera. Chętnych nie było.
Nie poddałam się łatwo – do maja 2015 r. podejmowałam próby nawiązania współpracy przynajmniej z przewodniczącym rady. Bezskutecznie. Ani razu nie zostałam zaproszona na spotkanie tzw. prezydium rady. To nazwa zwyczajowa, mająca swe umocowanie w regulaminie rady zobowiązującym przewodniczącego rady do konsultowania porządku obrad sesji rady miasta m.in. z przewodniczącymi komisji.
Jestem przewodniczącą komisji ekonomiczno-prawnej. Debiutantce nie było łatwo przygotowywać comiesięczne posiedzenie, ale poradziłam sobie. Sama.
W czerwcu rozmawiałam z burmistrzem. Znów brak zrozumienia.
W sierpniu komisja ekonomiczno-prawna przekreśliła dwa miesiące mej pracy nad jednym tematem.
Na dorocznym spotkaniu z mieszkańcami mego okręgu wyborczego ktoś zapytał: Czy oni w ogóle Pani słuchają? – Nie.
We wrześniu wyjechałam na długi urlop.
Warto było wytrwać rok i dokonać przeglądu działalności ważniejszych obszarów oleśnickiego samorządu w praktyce. Warto było zapewnić sobie i kierownictwu jednostek organizacyjnych komfort pracy w zgłębianiu danych, do czego uprawniła mnie powierzona funkcja przewodniczącej. Pod tym względem uważam ten rok za w pełni satysfakcjonujący i sądzę, że zdobyta wiedza będzie procentować przy ocenie następnych projektów uchwał.
Nie mam dostępu do wiedzy o planowanych zmianach w lokalnym prawie. O projektach uchwał, które zostają przekazane na sesję dowiaduję się wraz z wszystkimi radnymi na trzy dni przed pierwszym posiedzeniem komisji stałej. Tych realizujących program nie pojawiło się zbyt wiele. Czas ich konsultowania jest na tyle krótki, że czasem nie wszystkie udaje się przeczytać, co dla mnie jest równoznaczne ze wstrzymaniem się od zabrania głosu. Nie jestem w tym odosobniona. Gdyby każdy radny postąpił w ten sposób, uchwała nie zostałaby przyjęta i być może dopiero wtedy zmieniono by dotychczasową praktykę. Nic na to nie wskazuje – radni lubią być „za”.
Praktyka stosowana przez administrację za poprzednich kadencji nie uległa zmianie. Wielokrotnie zgłaszany postulat, aby udostępniać teksty uchwał wcześniej, nie znajduje zrozumienia. Radny jest od „przyklepywania” decyzji burmistrza. Oczekiwanie zmiany budzi ironiczny uśmiech.
Żadnych planów, harmonogramów, ustaleń, zero organizacji, żadnego współrządzenia i współdecydowania. Posiedzenia klubu to raczej spotkania towarzyskie, a informacje o projektach uchwał nie odbiegają od tych przekazywanych na posiedzeniach komisji. Nie istnieje taka forma działania jak wypracowywanie stanowiska klubu odnośnie projektów uchwał. Radni RdO co do zasady nie mają zastrzeżeń i są gotowi akceptować uchwały nawet bez czytania, opierając się na zaufaniu dla ich twórców. Członkom klubu brak dyskusji nie przeszkadza, mnie tak.
Jeśli ktoś, przyglądając się lokalnej mapie politycznej zapyta mnie, kto rządzi miastem, odpowiem: Nie wiem, ale na pewno nie RdO. Wiedziałabym o tym. Przecież jestem członkiem klubu radnych RdO, czyż nie?
Jedyne, na co miałam wpływ, to tematy posiedzeń kierowanej przeze mnie komisji – efekty podejmowanych tematów są zauważalne, jakkolwiek nie zawsze łączone z moją pracą (
sprawozdanie z działalności wszystko wyjaśnia). Praca wykonywana samodzielnie zaowocowała szeregiem interpelacji, wniosków, zapytań...
Nie zostałam radną wyłącznie dlatego, że RdO umieściło mnie na liście, ale oczywiście bez tego byłoby to niemożliwe. PiS docenił moje zaangażowanie w sprawy Osiedla nad Stawami i potencjalne poparcie, stąd zaproszenie do kandydowania. Poparłam program wyborczy RdO prezentując przy tym swoje poglądy. Moi potencjalni wyborcy z okręgu nr 1 mieli okazję je poznać przed dokonaniem wyboru. Mieli też okazję poznać mnie osobiście a nie tylko hasła programowe RdO.
Dziś uważam, że należy realizować program, ale nie za wszelką cenę. Można i należy dyskutować nad formami jego realizacji, zwłaszcza w sytuacji, gdy jego powstanie nie było poprzedzone jakimikolwiek analizami i nie zaowocowało jakimikolwiek projektami uchwał (przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo). Odpowiedzialność za miasto i jego mieszkańców tego wymaga.
Miniony rok pokazał, że niemożliwa jest dosłowna realizacja programu, że konieczne są jego modyfikacje, wynikające z potrzeb mieszkańców (budownictwo socjalne, uzbrojenie strefy aktywności gospodarczej), ustawodawstwa (zmiany w instytucjach kultury) oraz możliwości budżetowych miasta (zwiększenie dotacji dla przedszkolaków). Dobro miasta i jego mieszkańców to główna wytyczna w podejmowanych działaniach. Realizacja programu wyborczego powinna być temu podporządkowana.
Zaoferowałam dialog o sprawach Oleśnicy i, o ile rozmowy z mieszkańcami przynoszą efekty, to wśród radnych RdO praktyka okazała się odmienna.
Wyznacznikiem granic lojalności wynikającej z przynależności do klubu radnych może być tylko program. Każde inne ograniczenie narusza swobodę sprawowania mandatu. Radni RdO nie podzielają mego stanowiska.
W dniu 30 grudnia 2015 r. członkowie Klubu Radnych RdO wykluczyli mnie ze swego grona.
Nie mam poczucia straty. Odzyskałam swobodę działania i wolność słowa. Z optymizmem patrzę w przyszłość.
Małgorzata Lipska
Radna Miasta Oleśnica