Ballada "List Rotmistrza Pileckiego" w wykonaniu
Antoniego Kamińskiego
Antoniego Kamińskiego
List Rotmistrza Witolda Pileckiego
Dla Pana Pułkownika Różańskiego, Witold Pilecki
Na skórze wciąż gładki - wewnętrzny trąd miałem,
Co wżarł mi się w duszę - nie żywiąc się ciałem.
Z nim chodząc po mieście - w ślad wlokłem zarazę...
Przeciętny znajomy nic o tym nie wiedział,
Że prosząc: "Wstąp do nas, bo będę urazę
Miał do Cię" - narażał się sam, bo gdym siedział
Z nim pijąc, lub z jego małżonką herbatę -
(a na zapytanie: gdzie teraz pracuję?
Starając się wzrok gdzieś wlepić w makatę
mówiłem, że piszę lub rzeźbię, maluję) -
A samą bytnością już bakcyl wnosiłem,
Co skrycie się czając w pozornym niebycie,
Złem płacąc - za serce - (żem jadł tam i piłem) -
Mógł wtrącić do lochu i złamać im życie.
Mój jeden przyjaciel, co tyle wciąż serca
Miał dla mnie - gdyż w piekle z nim razem siedziałem
I tam gdzie "vernichtungs"* - w krąg wszystkich uśmiercał
Uchronić od śmierci go jakoś zdołałem.
Więc teraz tak bardzo serdecznie podchodził
On do mnie - z ufnością. Lecz sprawką szatana -
Człowieka zacnego - jam w serce ugodził,
by dać coś dla tamtej, co stamtąd przysłana.
Dlatego więc piszę niniejszą petycję,
By sumą kar wszystkich - mnie tylko karano,
Bo choćby mi przyszło postradać me życie -
Tak wolę - niż żyć wciąż, a w sercu mieć ranę.
Mokotów (?), 14 maja 1947
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Merytoryczna dyskusja. Komentujący są wyrazicielami własnych opinii.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.