Jak podała "Panorama Oleśnicka" (nr 30) spotkanie organizacyjne audytora z pracownikami odbyło się w monitorowanej sali.
|
OKR Atol w Oleśnicy. Fot. Archiwum Redakcji.
|
Według informacji uzyskanej przez dziennikarzy "Panoramy Oleśnickiej", audytor Urzędu Miasta, pan Mariusz Więch, 21 lipca spotkał się z pracownikami OKR Atol w monitorowanej sali zakładu, aby omówić sprawy organizacyjne.
Pracownicy zostali poinformowani, że "będą mogli wypełnić anonimowe ankiety z pytaniami m.in. o ewentualny mobbing w Atolu. Po zebraniu ankiet i indywidualnych rozmowach będzie sporządzony raport" ("Panorama Oleśnicka" nr 30, 27 lipca - 2 sierpnia 2021).
Fakt uniemożliwienia radnym przyglądanie się czynnościom audytowym skomentowali radni Damian Siedlecki i Paweł Bielański
W poniedziałek złożyłem wspólnie z radnym
Pawłem Bielańskim dwa tożsame
wnioski o umożliwienie przeprowadzenie kontroli radnego w trybie art. 24. pkt 2. ustawy o samorządzie gminnym. W treści wniosku (
screen #1) wnioskowaliśmy o:
udostępnienie wszelkich dokumentów wytworzonych w trakcie i w związku z trwającym audytem w spółce OKR Atol,
wgląd (obserwację) w czynności prowadzone przez audytora,
możliwość przeprowadzenia rozmowy z audytorem na temat przedmiotu kontroli oraz samego postępowania kontrolnego.
Poinformowaliśmy o naszym osobistym stawiennictwie w następnym dniu (tj. we wtorek, 27 lipca) o godzinie 10:00.
Odpowiedź dostaliśmy (
screen #2 i
screen #3). Na całe OSIEM (!!!) minut przed zapowiedzianą wizytą w ratuszu. Otóż radcy prawni Urzędu Miasta (pan sekretarz Michał Pawlaczyk nie raczył był udzielić informacji konkretnie, który z prawników) uznali, że jako radni nie mamy prawa "brać udziału w czynnościach audytowych", a nasz wniosek o rozmowę z audytorem, jest już absolutnie karygodny, jako "dalece sprzeczny z Międzynarodowymi Standardami Praktyki Zawodowej Audytu Wewnętrznego", bowiem rzekomo my - radni - mielibyśmy w jakiś tajemniczy sposób narzucać zakres audytu i wpływać na samego audytora.
Tym samym uniemożliwiono nam sprawowania mandatu radnego i dostępu do informacji wynikającego z zapisów ustawowych.
W samej tej krótkiej odpowiedzi na nasze wnioski jest co najmniej kilka sprzeczności, które wyraźnie sugerują, że odmówiono nam bynajmniej nie na podstawie prawa, a sama odmowa wynikała wyłącznie ze złej woli urzędników.
Po pierwsze:
nie wnioskowaliśmy o "branie udziału w czynnościach audytowych", a jedynie o możliwość WGLĄDU w czynności kontrolne. Czym innym jest przeprowadzanie audytu, a zupełnie czym innym jest BIERNA OBSERWACJA pracy audytora.
Po drugie:
autor odpowiedzi, udzielając odmowy, ani razu nie powołuje się na jakikolwiek akt prawny (ustawa, rozporządzenie), bądź precedensowy wyrok lub orzeczenie jakiegokolwiek sądu administracyjnego. To raczej nietypowe w pracy prawnika. Co więcej: "Międzynarodowe Standardy Praktyki Zawodowej Audytu Wewnętrznego", które przywołał pan sekretarz, to żaden akt prawny, a jedynie zbiór dobrych praktyk. W całym swoim 43-letnim życiu nie spotkałem się z przypadkiem, by jakikolwiek prawnik nadawał takiemu swoistemu "poradnikowi" wyższą rangę niż obowiązującemu aktowi prawnemu, jakim jest ustawa o samorządzie gminnym. Dlatego też mamy uzasadnione podejrzenie, że w przygotowaniu odmownej odpowiedzi nie brał udziału żaden prawnik. Tym bardziej, że pomimo kilkukrotnego zapytania, pan Pawlaczyk nie chciał ujawnić nazwiska tego radcy, z którym rzekomo uzgadniał treść tejże odpowiedzi.
Po trzecie:
pismo z urzędu przyszło o godzinie 9:52. W tym momencie byliśmy już pod ratuszem i przygotowywaliśmy się do wejścia do magistratu. Nawet gdybyśmy chcieli, to nie mieliśmy możliwości dokładnego zapoznania się z tym pismem. Stąd też nasza reakcja była raczej spontaniczna, ale wyważona.
Po czwarte:
rozmowa z panem Pawlaczykiem, Sekretarzem Miasta - jednym z najważniejszych urzędników w Urzędzie, który opowiadał takie niedorzeczności, że mi na jego miejscu byłoby zwyczajnie wstyd. Dla przykładu zacytuję:
"Uprawnienia kontrolne ma RADA, nie radny"
.
Na moje pytanie "Czy standardy audytu to jest obowiązujące prawo?" odpowiedział: "To jest standard wyznaczony przeprowadzenia audytu"
.
Do radnego
Bielańskiego: "Będąc wieloletnim pracownikiem tej spółki (...), Pana udział w tym audycie, mógłby też w jakikolwiek sposób wpływać na audytora". W jaki sposób? "Nie wiem. Po prostu nie wiem"
.
Cała rozmowa z sekretarzem Pawlaczykiem została zarejestrowana na materiale video, po jego uprzedniej zgodzie i będzie wykorzystana w dalszych krokach podejmowanych przez nas - radnych - w tej sprawie.
A takie kroki podejmowane będą.
Na pewno.
A tak zupełnie na marginesie:
ciekawe co "Międzynarodowe Standardy Praktyki Zawodowej Audytu Wewnętrznego", które najwyraźniej wg oleśnickich urzędników zdają się być dokumentem rangi wyższej niż obowiązująca ustawa, mówią o przeprowadzeniu rozmów ze skarżącymi się na mobbing pracownikami. W monitorowanym pomieszczeniu, tuż pod czujnym okiem prezesa.
".
(Damian Siedlecki, Facebook, 28 lipca 2021)
Podczas polemiki, która wywiązała się w komentarzach pod niniejszym postem na Facebooku, Damian Siedlecki napisał m.in.:
"Jeśli
chodzi o 'audyt', to pragnę zwrócić uwagę, że pracownicy spółki już na
początku roku zwracali się do burmistrza z prośbą o interwencję.
Sytuacja nie uległa zmianie nawet w najmniejszym stopniu. Dopiero teraz,
gdy pracownicy zwrócili się do mediów, zaczęły się jakiekolwiek
działania. A czy są to działania realne, czy tylko pozorowane? Tego nie
wiemy. Wiemy natomiast o sytuacji, którą opisałem w ostatnim akapicie:
spotkanie audytora z pracownikami skarżącymi się na zachowanie prezesa
spółki odbyło się w monitorowanej salce, a swobodny dostęp do zapisów
monitoringu ma właśnie prezes.
My
właśnie chcieliśmy sprawdzić, czy przymioty niezależności i rzetelności
audytu nie zostały m.in. w taki właśnie sposób zniweczone.
Pracownicy
są zdesperowani. Zwrócili się do burmistrza - bez efektu. Zwrócili się
do mediów - media nagłośniły sprawę, jednak nie mają narzędzi, by drążyć
temat. Dlatego zwracają się również do nas - radnych, którym mieszkańcy
udzielili mandatu w wolnych wyborach. A my, wbrew temu, w co chciałby
wierzyć sekretarz Pawlaczyk, uprawnienia kontrolne posiadamy.
Odnośnie
udziału p. Bielańskiego w kontroli: tu musi Pan przyznać, że pan
Bielański jest takim samym radnym, jak ja i w związku z tym posiada
takie same uprawnienia, jak ja i każdy inny radny. To, że był
pracownikiem spółki nie może go stygmatyzować na całe życie. Natomiast w
tym konkretnym przypadku, jego wiedza mogłaby się okazać przydatna. Na
przykład jeśli chodzi o rozmieszczenie kamer monitoringu w
pomieszczeniu, w którym osoba przeprowadzająca audyt spotykała się z
pracownikami spółki, o czym sam audytor zapewne nie wiedział.
Czy
uważa Pan, że pracownicy byliby gotowi otwarcie skarżyć się na prezesa w
obecności kamer, wiedząc, że są przez niego obserwowani i w
konsekwencji swoich wystąpień mogliby zostać zwolnieni?
Na
taką kontrolę mógłbym pójść z każdym radnym, gotowym działać dla dobra
mieszkańców. Ale tak się składa, że radni koalicji rządzącej - tej
"egzotycznej" - nie przejawiają zainteresowania. Być może nie mogą.
Dobrze pamiętam, jak podczas kontroli w MOPSie, wszelkie moje wnioski -
mocne, podparte dowodami - zostały jeden po drugim odrzucane przez
radnych burmistrza Bronsia i PiS. Bo nie jest w interesie burmistrza i
ugrupowania rządzącego, by jakakolwiek kontrola miała cokolwiek wykazać.
I
stąd m.in. moje publiczne informowanie i działaniach. Wobec tego, że z
taką oportunistyczną postawą radnych i urzędników spotykam się coraz
częściej (!!!), przyjąłem postawę publicznego informowania o tym, jakie
podejście do prawa mają urzędnicy, Jan Bronś i jego radni. Pan to nazwie
"pieniactwem", inni zobaczą w tym prawdziwy obraz oleśnickiego
magistratu. Oczywiście w międzyczasie podejmę - nawet wespół z radnym
Bielańskim - wszelkie kroki przewidziane w polskim prawie, by
doprowadzić sprawę do końca, ale to może się ciągnąć miesiącami, a nawet
latami".
(Damian Siedlecki, Facebook, 29 lipca 2021)
"AUDYT - sprawy pracownicze w spółce ATOL
Gdy urzędnik podległy burmistrzowi mówi mi co jako radny mogę robić, a czego nie powinienem, to zawsze zastanawiam się jaki ma w tym cel i co tak naprawdę chce uzyskać? Bo to, że taki urzędnik broni bezpośrednio lub pośrednio interesów burmistrza to nie muszę chyba nikomu tłumaczyć.
O roli radnego w samorządzie pisałem już wielokrotnie. Jak mam być radnym biernym, który unika sytuacji trudnych, nie zadającym pytań i nie szukającym rozwiązań, to wówczas według mnie lepiej zrezygnować z funkcji radnego.
Wypowiedź sekretarza miasta, którą przywołuje radny Damian Siedlecki, odbieram jako bezpośredni atak na mój wolny mandat radnego. Źle to świadczy o obecnych standardach samorządowych.
I żeby była pełna jasność - moje zaangażowanie w tę konkretną sprawę nie wynika z tego, że chce zrobić "szoł" czy zrobić na złość burmistrzowi, czy powołanemu przez niego prezesowi. Postanowiłem się zaangażować właśnie dlatego, że pracowałem w Atolu i znam doskonale zasady funkcjonowanie miejskiej spółki. Ale też z uwagi na fakt, że znam wielu byłych i obecnych pracowników Atola, którzy wkładają dużo serca w swoją pracę. Pracownicy byli zawsze wartością dodaną Atola. To co od nich słyszę od wielu już miesięcy zwyczajnie nie mieści się w głowie. Nie sposób przejść obok tego obojętnie, bo oznaczałoby to zgodę i aprobatę dla takiego sposobu zarządzania. A mojej zgody na to być nie może. Mandat radnego zobowiązuje, ale jeszcze ważniejsza jest zwykła ludzka przyzwoitość".
(Paweł Bielański, Facebook, 28 lipca 2021)
SKOMENTUJ NA FACEBOOKU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Merytoryczna dyskusja. Komentujący są wyrazicielami własnych opinii.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.