Od wielu lat prowadzone są badania dotyczące państw obywatelskich, tzn. takich, które służą obywatelom, a nie odwrotnie. Niezmiennie czołowe miejsca w tych badaniach zajmują Nowa Zelandia i państwa skandynawskie.
W państwach tych jest również najniższy stopień korupcji i bardzo wysokie poczucie szczęścia. Organy państwowe cieszą się zaufaniem społecznym i są postrzegane jako instytucje służące pomocą.
Sukces w zakresie budowy uczciwych instytucji państwowych opiera się przede wszystkim na szacunku dla drugiego człowieka i zwykłej, codziennej uczciwości. Skoro państwo to umowa społeczna wolnych ludzi - to uczciwi, szanujący się obywatele przestrzegają reguł, które wspólnie ustalili. Napiętnowani są ci, którzy ich nie akceptują. Napiętnowani nie tylko przez instytucje państwowe, ale przede wszystkim przez współobywateli.
Jest wiele powodów, które sprawiają, że w naszym kraju jest inaczej. Wojny, zabory, bieda itp.
Podstawowa przyczyna tkwi jednak w naszej codziennej uczciwości. Ustalamy, że nie parkujemy w miejscach dla inwalidów, ale co sprytniejsi (w Polsce bardziej zaradni życiowo) wyrabiają sobie pozwolenia na babcię, wujka, opiekuna itd. Umawiamy się, że w szkole nie ściągamy, ale ściągamy. Ustalamy, że do pracy przyjmujemy najlepszych, a stanowiska obsadzamy znajomymi.
Artykuł „Układziki dnia codziennego” Piotra Wójcika (Gazeta Prawna Nr 14) pokazuje mechanizm tych nieuczciwości. Jak pisze autor, „Polską rządzą raczej drobne układziki oparte na personalnych relacjach, które dotyczą zwykle spraw dnia codziennego. Wszechobecne wykorzystywanie znajomości to u nas „zaledwie” sposób na lepsze usytuowanie się na drabinie społecznej. Nie są temu winne jedynie elity społeczne - robią to także zwykli obywatele przesiąknięci rodzimą kulturą załatwiactwa, kierowani ideą „rodzina przede wszystkim”… Komu nie zdarzyło się ominąć kolejki do lekarza… załatwić sobie pieczątki po terminie… Skoro nikt nie widzi niczego złego w wykorzystywaniu znajomości i załatwianiu sobie drobnych potrzeb na lewo, to niejako godzimy się na to, że w naszym kraju rządzić będzie przywilej, a nie zasługi… Polska równość szans przegra więc z kretesem w nieuczciwej walce z polskimi układzikami dnia codziennego”.
Kiedy dołożymy do tego brak odwagi cywilnej i hipokryzję, otrzymamy społeczeństwo oszukujące siebie nawzajem, walczące ze sobą. Współpracujemy tylko w kontekście walki z innymi.
Obowiązująca kultura społeczna „załatwiactwo” generuje swoich przedstawicieli - polityków przesiąkniętych tą kulturą. Politycy obiecują co załatwią, a nie co należy zrobić, a kiedy zostaną wybrani, nagradzają swoich. Wyborcy albo chwalą ich za skuteczność, albo krytykują. Nie mają zaufania do władzy. Tym sposobem następuje rozkład państwa. Z jednej strony tęsknimy za sprawnym, opiekuńczym państwem, z drugiej robimy wszystko, żeby takie państwo nie powstało.
Może zamiast narzekać, że nie ma na kogo głosować, należy pomyśleć dlaczego tak się dzieje. Może warto uświadomić sobie, że jeżeli w codziennych sprawach popełniamy drobne nieuczciwości i godzimy się na nie, to tym samym dajemy politykom przyzwolenie na takie samo postępowanie - tylko w większej skali.
Dobre państwo tworzą ludzie działający zgodnie z przyjętymi zasadami społecznymi, a nie zasadami lojalności plemiennej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Merytoryczna dyskusja. Komentujący są wyrazicielami własnych opinii.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.